Debata Mentzen-Trzaskowski pokazała, że między horyzontem programowym PO i Konfederacji nie ma właściwie większych różnic. Nie chodzi tylko o niechęć do podnoszenia podatków, ale o to, czego w tej rozmowie zabrakło. Nie wspomniano w niej o dziurze w finansach ochrony zdrowia, o kryzysie mieszkaniowym, o rozwarstwieniu, o żadnej kwestii społecznej. A już zupełnie kuriozalna była druga debata telewizyjna między kandydatami PiS i PO. W części wzajemnych pytań na temat polityki społecznej żaden z kandydatów ani razu nie odniósł się do żadnej kwestii związanej z tym tematem. Nie mają o nich pojęcia? Czy nie chcą się narazić skrajnej prawicy, która politykę społeczną uważa za zbędną?
Z chwilą, gdy z wyścigu odpadł Adrian Zandberg, kwestie społeczne po prostu zniknęły. Ale czemu tu się dziwić, skoro jeden z prominentnych polityków Nowej Lewicy ucieszył się ze wzrostu liczby lichwiarskich pożyczek, dzięki którym „interes się kręci”.